Wpis z 18.07.2019
Cześć! Zacznę od tego, że 9 lat temu prowadziłem na łamach trzymsie.pl bloga, na którym opisywałem swoją drogę wyjścia z zaburzeń lękowych (fobia społeczna, lęk uogólniony, natręctwa), zwanych dawniej nerwicą. Postanowiłem, że warto byłoby po tak długim czasie napisać, co u mnie słychać plus opowiedzieć o swojej drodze ‚na sucho’, z bardzo dalekiej już perspektywy.
Od razu napiszę, że nerwica już do mnie nie wróciła, a więc mogę chyba po tych 8 latach już ze 100 procentową pewnością stwierdzić, że wyleczyłem ją skutecznie.
Przypomnę, że pomogła mi terapia poznawczo-behawioralna. Ułatwiły mocno sprawę także leki antydepresyjne ssri/snri – konkretnie escitalopram – lexapro (i zamienniki).
Jak to się wszystko zaczęło?
Z tego co pamiętam, miałem około 14 lat, kiedy zauważyłem u siebie pierwsze objawy. Możliwe że występowały już nieco wcześniej, ale nie potrafiłem ich zidentyfikować. Generalnie najgorsze było to, że nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Objawy byly somatyczne, fizyczne, więc byłem przekonany, że jest to jakaś choroba właśnie fizyczna. Nigdy nie postrzegałem się za osobę lękową, stresującą się, tym bardziej wszystko to było dla mnie niepojęte. Objawami były przede wszystkim: sztywność niektórych mięśni, odrealnienie, uczucie że zaraz zemdleję – w sytuacjach społecznych oraz pełno różnych natręctw myślowych. Zaczęło się oczywiście od odwiedzania lekarzy od różnych fizycznych chorób i dopiero później poznałem, z czym walczę. Poniżej wklejam moje stare wpisy blogowe – sprzed 9 lat.
Miłego czytania!
Wpis z 20.07.2010
Witam, jakiś czas temu udało mi się ostatecznie przezwyciężyć swoje choróbsko, opisywałem to w skrócie na różnych forach, teraz zostałem mailowo poproszony o podzielenie się swoimi doświadczeniami w formie blogu, co z chęcią uczynię:). Chciałbym opisać swoją historię najdokładniej jak się da i mam nadzieje, że wielu (chociaż i jedna osoba byłaby moim sukcesem) z Was pomogę. Jeszcze nie wiem jaki system wybiorę, bo dużo tego, ale myślę, że coś w stylu „od ogółu do szczegółu”. Na razie napiszę tylko, że moimi problemami były zaburzenia lękowe, nerwica-były to elementy ocd-natręctwa, fobii, i nerwicy wegetatywnej (czyli silne objawy fizyczne). Borykałem się z tym wszystkim około 10 lat i przez ten czas, nieprzerwanie, był to największy problem mojego życia. Ostatecznie pomogły leki i terapia poznawczo-behawioralna. Tak bardzo skrótowo na razie:)-na dniach zacznę pisać na poważnie.
Kiedy „to coś” się zaczęło, byłem jeszcze młody. Czułem, że dzieje się ze mną coś dziwnego, ale nie wiedziałem, co konkretnie. Dopiero po jakimś czasie zaczęły pojawiać się fizyczne objawy w postaci np. sztywności mięśni, a przede wszystkim poczucia odrealnienia, depersonalizacji, derealizacji (uczucie, że za chwilę zemdleję). Ponieważ objawy miały charakter właściwie taki sam, jak różne choroby somatyczne, zacząłem na własną rękę szukać dla siebie ratunku, początkowo w internecie, potem chodząc do różnych lekarzy. Podkreślam jednak, że nie miało to nic wspólnego z hipochondrią (która czasem także towarzyszy nerwicom), objawy rzeczywiście były realne, utrudniały życie, ale oczywiście żaden lekarz nie mógł mi z nimi pomóc. Wtedy nie znałem jeszcze pojęcia natręctwa, dopiero po następnych paru latach zdałem sobie sprawę, że do tych objawów somatycznych dochodziły liczne natręctwa myślowe. Wiem, że może być trudno niektórym wyobrazić sobie, żeby nie wiedzieć od razu, że ma się natręctwa, Ja jednak nie znałem innego świata. Przez to, że wszystko zaczęło się u mnie bardzo wcześnie, natręctwa były po prostu cząstką mnie. Taki stan nieświadomości, jeśli chodzi o natręctwa plus szukanie cudownego lekarstwa na objawy somatyczne trwał przez całe gimnazjum i liceum. Doszły też typowe objawy somatyczne dla lęku.Po dostaniu się na dziennikarstwo, postanowiłem, że muszę coś zmienić, nie wiedziałem jedynie co. Wtedy też, po podzieleniu się moimi problemami z przyjacielem, otrzymałem radę, by zgłosić się do psychiatry lub psychologa. To było dla mnie niepojęte i wywoływało ostry sprzeciw. Uważałem, że z czym jak z czym, ale z głową mam akurat wszystko ok. Cały czas żyłem w przekonaniu, że wszystko co się ze mną dzieję, ma podłoże w jakichś chorobach fizycznych. Wiem, że może to brzmieć irracjonalnie, ale ja nie wiedziałem jeszcze wtedy nic o zaburzeniach psychicznych, nikt nie powiedział mi, że może to aż tak silnie wpływać na ciało. W każdym razie postanowiłem ostatecznie kumpla posłuchać.