Tak jak pisałem już w poprzednich „odcinkach”:) blogowych, u mnie natręctwa i lęki współistniały ze sobą, co znacząco utrudniało leczenie. Chodzi mi o to, że nawet jak już trafiłem na tą swoją ostatnią, zakończoną sukcesem, terapię, to na początku nie mogłem za bardzo stosować się do zaleceń psychologa, bo każde zalecenie zamieniało się w natręctwa (chociaż od początku byłem bardzo przekonany do tych zaleceń). Groteskową sytuacją było też moje uczestnictwo w psychoanalizie parę już dobrych lat temu, kiedy w natręctwo zamieniało się pytanie: czy wystarczająco się „wybebeszam”, czy może jak będę silniej emocje wywoływał, to się szybciej wylecze itd. Teraz wydaje mi się to zabawne, ale wtedy było to moją tragedią.
Wracając do tematu mojej ostatniej terapii (bo często zadawane jest mi pytanie dotyczące potrzeby brania leków) – jeszcze raz powtórzę, że w moim przypadku bez leków by się nie obyło. Jest to zatem dowód, że jeżeli poza lekami, robi się coś jeszcze w kierunku wyzdrowienia, to ich działanie nie jest doraźne, ale naprawdę leczą. Poza natręctwami, które towarzyszyły mi całodobowo, były też te wywołane konkretnie sytuacjami lękowymi. W takich sytuacjach (np. na studiach dziennikarskich podczas zajęć, gdzie dochodziło do interakcji z innymi, a nie tylko „siedzeniu i słuchaniu”), poza niesamowicie silną derealizacją pojawiał się niepohamowany bieg myśli (mogły dotyczyć praktycznie wszystkiego). Leki zminimalizowały natręctwa i lęk na tyle, że mogłem normalnie żyć plus z sukcesem zakończyć swoją terapię, po której nie są mi już potrzebne. W ogóle cieszę się, że coraz więcej z Was pisze, że decyduje się na terapię. Pamiętajcie, żeby dodać jeszcze do niej lub (i) leków zaangażowanie się w rzeczy sprawiające Wam frajdę (choć wiem, że często jest to ciężkie bez podleczenia się, ja też tak miałem), trzymam kciuki za wszystkich i pozdrawiam
(wpis z 02.05.2011)
‘Nerwica – po’
Jak się czuję teraz – już długi czas po terapii, leki też już dawno odstawione. Najprostsza odpowiedź, to normalnie. Nerwica – lęki, natręctwa, objawy somatyczne – była czymś, co zajmowało mi cały czas głowę, były tylko pojedyncze momenty zapomnienia. Byłem przekonany, że jak wygrałem już z nerwicą, to było zaraz po psychoterapii skończonej, to teraz będę na haju cały czas ze szczęścia:). A człowiek jest jednak tak skonstruowany (i to chyba dobrze), że szybko przystosowuje się do nowych sytuacji (szczególnie tych dobrych:)) i szuka kolejnych wyzwań itp. Chcę przez to powiedzieć, że całkowicie rozumiem (aczkolwiek nie popieram tego:)) osoby, które po skończonej psychoterapii, po wyzwoleniu się od nerwicy, nie piszą w internecie jak to zrobić. To jest tak, że jednak chce się jak najszybciej o tym zapomnieć, chce się nadrobić te stracone chwile i całkowicie rzuca się w wir tego tzw. życia. Jest to jednocześnie objaw całkowitego wyzdrowienia paradoksalnie. Ja cały czas niejako sztucznie przywołuję sobie ten stan ducha z czasu nerwicy, żeby przypomnieć sobie, że jest to choroba, tak jak wszystkie zaburzenia psychiczne, najgorsza z istniejących chyba. Dlatego, że jej nie widać, dlatego, że jak już się ją ma, to zajmuje 90% Twoich myśli, Twojego życia. Jest to niejako choroba „idealna – Ty stajesz się w najgorszych momentach nerwicą, lękiem, natręctwami, poza tym nie ma nic. P.S Często czytam pytania o najlepszy lek na lęki – nie dziwi mnie to, bo zawsze próbowałem również znaleźć ten „idealny” lek. Ale jeszcze raz zaznaczam, że lek da ulgę, z dobrze dobranym myślę, że można nawet całe życie bez terapii całkiem normalnie przeżyć, ale zawsze gdzieś tam w tyle głowy zostanie myśl, że nerwica jest tylko zaleczona a nie wyleczona -no i tutaj pomoże tylko psychoterapia poznawczo-behawioralna, a co najmniej dokładne zaznajomienie się z profesjonalnych poradników (najlepiej poleconych przez psychiatrę) czym ta nerwica, depresja, lęki, natręctwa są, jakie są ich mechanizmy. Samoświadomość to też duża składowa sukcesu. No i apel, którego nigdy za wiele – nie bójcie się leków, czasem bez nich się nie da.
‚Nerwica wygrana c.d.’
Postanowiłem też zamieszczać co jakiś czas odpowiedzi na Wasze prywatne wiadomości, jakby więcej osób miało podobne wątpliwości, tutaj odpowiedź na pytanie dotyczące przede wszystkim terapii:
Jeżeli chodzi o natręctwa, to głównie lexapro mi pomogło żeby zacząć pracę nad sobą, bez tego by się nie udało mi na pewno zacząć, no a potem-po pierwsze terapia nauczyła mnie że nie wszystko musi być perfekcyjne we mnie i w świecie, no i to już zmniejszyło dodatkowo natręctwa, a potem nauczyłem się rozpoznawać dokładnie moment w którym przychodzą i dusić je w zarodku-zacząłem być w stanie mówić sobie-to jest natręctwo i nie warto nad tym się zastanawiać. Jest fajny e-book do ściągnięcia darmowego Tallis Frank „Wolni od obsesji” np. na chomikuj.pl. A lęki – z jednej strony musisz olać objawy na początku, a z drugiej – musisz postarać się z terapeutą zrozumieć czego się boisz (nie ma to nic wspólnego z psychoanalizą) i zobiektywizować Twój strach. Ja to gładko opisuję, bo już nawet nie mam za bardzo kontaktu emocjonalnego z cierpieniem, przez które wtedy przechodziłem, chociaż cały czas mam świadomość jak straszne to było, ile się przez te 10 lat wycierpiałem i ile straciłem, no i jak mi nadziei brakowało. Jeżeli chodzi o różnice, to ja na psychoanalizie miałem tak: prawie tylko ja mówiłem, miałem tylko o emocjach mówić, nie o sytuacjach raczej, gościu mi tłumaczył, że każde zaburzenie jest spowodowane tłumionymi emocjami, miałem też o dzieciństwie opowiadać – mówił, że efekty mogą być za 5 lat i nie potrafił sprecyzować jakie będą. Poznawczo – behawioralna – często z góry ustala się jakie cele w jakim czasie chce się wspólnie osiągnąć, dopuszcza się leki, skupia się na zmianie schematów myślowych, skupienie się na tym co jest tu i teraz, a nie tym co było kiedyś, dopuszczenie, że duży wpływ na schorzenia ma podłoże biologiczne(choc oczywiście nie jedyny), przy lękach dużą część terapii stanowi przełamywanie się, kontakt z bodźcem lękowym.
‚Leki (dobrze o nich poczytać) i terapia’
Ostatnio dostałem od Was dużo pytań w sprawie: leki czy terapia;tak jak pisałem już kiedyś – i to i to najlepiej, a leki wybrać wspólnie (świadomie) z psychiatrą; pierwsze kroki najlepiej skierować do psychiatry; niech on wyda diagnozę; i proponuję na psychiatrze nie oszczędzać:); potem najlepiej z jednej strony zapisać się terapię (z mojej strony standardowo polecam poznawczo-behawioralną); z drugie poczytać trochę o lekach i wspólnie z psychiatrą wybrać coś najlepszego dla siebie; przez to że trzeba jakiś czas czekać na działanie SSRI, to lepiej jak jest się osobiście przekonanym do skuteczności danego leku; inaczej można zarzucić terapię zanim jeszcze zacznie działać; trzeba jak najdokładniej odpowiadać na pytania psychiatry i wtedy, po rozmowie o ewentualnych możliwych skutkach ubocznych, wspólnie dojść do decyzji, który najbardziej nam pasuje;i przypominam-same leki dały bardzo dużą poprawę, sama terapia również, ale dopiero połączenie tego umożliwiło pożegnanie się z nerwicą. Powodzenia.
Wpis z 04.01.2012
Staram się być obiektywny i dopuszczać myśl, że komuś może pomóc terapia psychodynamiczna – tylko kurcze, nigdzie nigdy nie słyszałem/czytałem, że komukolwiek pomogła skutecznie. Mi nie dała nic – mam żal do terapeuty, że zniechęcał mnie nieco od leków, a bez nich bym z tego nie wyszedł. Cały czas jest dla mnie niesamowite to, że zaburzenia się zrobiły tak powszechnym problemem, tak niszczą życie (ja 10 lat miałem zniszczone przez nerwicę) a nie ma bardziej konkretnych wytycznych dotyczących leczenia (wiadomo, że sfera psychiki to skomplikowana sprawa, ale dużo da się zmienić). Ja uważam (i z tego co czytam inne relacje, to się sprawdza), że najlepsze na nerwice jest połączenie ssri/snri (dla mnie escitalopram był najlepszy akurat) z terapią poznawczo-behawioralną – pół roku-rok wystarczy w większości przypadków (by nauczyć się różnych mechanizmów, poznać sposoby radzenia sobie z objawami, myślami, lękami, zyskać samoświadomość, zmniejszyć perfekcjonizm), potem można jeszcze kontynuować trochę branie leków i kolejną fazą po terapii (lub jeszcze w trakcie) jest „wsiąkanie w życie”, czyli powolne zapominanie o nerwicy, nawet jak objawy będą się jeszcze pojawiać, to będą coraz rzadsze – im więcej robisz, im bardziej jesteś zatopiony w życiu. Ale tego „olania nerwicy” często nie można osiągnąć bez wcześniejszego brania leków i terapii poz-beh – ja bym bez tego nie potrafil – dała mi pewne mechanizmy obronne, a przede wszystkim świadomość co się ze mną dzieje-i w poszczególnych sytuacjach, i tak ogólnie – jako osobowość anankastyczna.